niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 15

W domu zastałam Logana i jakąś dziewczynę całujących się ,,Któraś go zechciała?!'' przemknęło mi się przez głowę. Patrzyłam się na nich, a oni chyba mnie nie zauważyli że jestem w domu. Chrząknęłam ale to nic nie dało.
-LOGAN!- wydarłam się na cały dom, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Czego się tak drzesz?- zapytał się lekko zdenerwowany.
-Bo bałam się że ją zjesz.- zaśmiałam się i pokazałam mu język.- Jestem Kim, kuzynka Logana.- podałam dziewczynie rękę, a ta się uśmiechnęła do mnie promienie i z chęcią podała mi rękę.
-Amy, jego dziewczyna.- przedstawiła się brunetka.
-Jesteś jego dziewczyną?!- krzyknęłam, no bo serio która chce być z takim idiotą.- Przytrzymuje cię tutaj? Znam dobrego adwokata jak chcesz.- mówiłam przejęta, a dziewczyna się cicho śmiała.
-Nie musisz jestem tu z własnej woli.- zaśmiała się Amy.
-Serio?!- zapytałam się z niedowierzaniem.
-Tak, no popatrz sama on jest taki uroczy.- mówiła patrząc maślanymi oczami na mojego kuzyna, a ja czułam że zaraz zwrócę falafele, które nie dawno jadłam.
-Czyli jednak potrzebujesz numeru do psychologa lub do okulisty, bo on nie jest uroczy.- powiedziałam stanowczo i zaczęłam szukać numerów w telefonie.
-Pa Kim.- warknął Logan, zabierając mi telefon.
-Masz mi natychmiast oddać telefon, albo obudzisz się związany pod wodą!- krzyknęłam starając odebrać mu moją własność.
-Już bo się boje.- zakpił, podeszłam wściekła do niego, złapałam go za lewą rękę, która w obecnej chwili mnie odpychała i przerzuciłam mojego kuzyna ciosem karate tak że wylądował na dywanie.
-Mogę teraz mój telefon?- zapytałam się wściekła.
-Jasne.- powiedział podając mi urządzenie, wyrwałam mu go z ręki, poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę schodów.
-Papa Amy.- pożegnałam się z nowo poznaną dziewczyną i ruszyłam do góry. Jak już byłam w moim pokoju zaczęłam się pakować, wyszło mi 5 walizek. Poszłam szybko się umyć, przebrałam się w pidżamę i szybko poszłam spać ponieważ jutro muszę wstać o 5 bo na 6 mamy być w dojo. 
-Drńńńńńńńńńńńń!- zadzwonił mi budzik, powoli ruszyłam w stronę szafy, żeby poszukać odpowiedniego zestawu, po 5 minutach poszukiwań w ciuchach których nie spakowałam do walizek, po chwili znalazłam idealny zestaw, wzięłam go ze sobą do łazienki, gdzie pomalowałam się i związałam włosy w warkocza z boku, ubrałam się i umyłam zęby. Gdy byłam już gotowa zeszłam na duł z 2 walizkami, potem znowu poszłam do góry i wzięłam resztę walizek no i znowu zeszłam, skierowałam się prosto do kuchni, gdzie była ciocia która już wczoraj dowiedziała się o tym że jedziemy do Paryża i to wiedziała o tym wcześniej niż ja.
-Część ciociu.- przywitałam się z nią.
-O cześć Kim, siadaj do stołu zaraz dostaniesz naleśniki.- rozkazała mi, jak kazała tak zrobiłam usiadłam do stołu i po chwili przede mną stał talerz z naleśnikami z nutellą i truskawkami. Zaczęłam je jeść były pyszne, po chwili ktoś zadzwonił do drzwi, otworzyłam je, a za nimi stał Jack tylko z jedną walizką, popatrzyłam się na początku na niego potem na walizkę, a potem znów na niego.
-Co się tak patrzysz?- zaśmiał się brunet.
-Nie nic, wchodź.- zaprosiłam przyjaciele do środka, a on z uśmiechem wszedł.- Ja jeszcze jem, jak chcesz to też możesz dostać naleśnika.- uśmiechnęłam się do bruneta.
-A z czym są?- zapytał się.
-Z nutellą i truskawkami.- oznajmiłam.
-No to ja poproszę.- powiedział uśmiechnięty i wszedł do kuchni.- Dzień dobry.- przywitał się z moja ciocią.
-O dzień dobry,. Chcesz naleśnika? Jasne że chcesz siadaj.- zaczęła nawijać moja ciocia nie dając dojść do słowa Jackowi, chłopak usiadł do stołu, na przeciwko mnie i zaczął jeść śniadanie. Po chwili skończyliśmy i wstaliśmy od stołu, ja ruszyłam po moje walizki, a Jack w tym czasie dziękował cioci za posiłek. Nie mogłam się zabrać z tymi walizkami.
-Jack pomożesz mi?- zapytałam się błagalnym tonem.
-Jasne.- uśmiechnął się do mnie i wziął dwie walizki ode mnie. Razem ruszyliśmy w stronę dojo, rozmawialiśmy o wszystkim, ani razu nie zapadła między nami niezręczna cisza. Po czasie doszliśmy do dojo gdzie byli już wszyscy, okazało się że Julia też jedzie z nami bo brakuje nam do filmu jednej osoby.
-Dobra wszyscy są?- zapytał się Rudy wychodzący z gabinetu razem z Bobbym.
-Tak!- odpowiedzieliśmy chórem.
-No to ruszajmy.- powiedział i wszyscy razem wyszliśmy z dojo, przed centrum handlowym czekała na nas jedna, wielka, czarna limuzyna. Wszyscy spakowaliśmy swoje walizki do pojazdu i usiedliśmy tak Ja, Jack, Miltona i naprzeciwko nas przodem do nas Julia, Jerry, Grace, a Rusy siedział siedział koło kierowcy, tylko Bobby jechał osobną limuzyną ponieważ zdaniem chłopaków on by się do naszej nie zmieścił mimo że mieliśmy jeszcze jedno wolne miejsce. Całą podróż na lotnisko przegadaliśmy, wiec nawet nie zorientowaliśmy się kiedy byliśmy już na miejscu. Okazało się że Bobby ma prywatny samolot, co mnie na początku zdziwiło, ale przypomniało mi się że ten gościu ma ninja. Weszliśmy na pokład a mi szczęka opadła do ziemi, to ani trochę nie przypominało samolotu to wyglądało o wiele lepiej. Wszyscy zajęliśmy miejsca i każdy czymś się zajął np. Milton z Julią uczyli się na wzajem, Grace oglądał nowy katalog, Jack grał na laptopie, Jerry słuchał muzyki, a ja siedziałam i grałam sobie na telefonie. Nagle latynos staną na środku pokładu i zaczął śpiewać.
-Ans Iwas like, Baby, Baby, Baby, oh. Like. Baby, baby, baby, no. Like. Baby, baby, baby, oh. I thought you'd always be mine!- zaszął śpiewać, nasz przyjaciel, a wszyscy zatykali, nie dlatego że latynos fałszował bo ładnie śpiewał tylko z powodu piosenki która śpiewał.
-Jerry przestań!- pisnęłam, lecz on i tak nie przestawał.
-Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.- znowu zaczął śpiewać Jerry.
-Jerry przymknij się!- wydarła się Julia, wszyscy spojrzeli zdziwieni w jej stronę, bo nikt nie spodziewał się po niej takiego zachowania.
-To wolny kraj i mam prawo w nim robić co chcę.- oznajmił dumnie Martinez.
-Jest jakiś wyłącznik żebyś się przymknął?- zapytała lekko zirytowana Grace.
-Jest. A chcesz go znaleźć?- zapytał się Jerry z cwaniackim uśmieszkiem.
-Nie dzięki.- syknęłam moja przyjaciółka, ja żeby ich nie słyszeć włożyłam sobie słuchawki do uszu puściłam muzykę i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
**********************************************
Skończyłam! Ale się namęczyłam ale wyszedł nawet spoko moim zdaniem :D.
Wszystkiego naj dla Kasi która obchodzi miesięcznice bloga, kocham cię! :**
Do rozdziałku kochani :**

6 komentarzy:

  1. Rozdzialik boski ;**
    Super, że dzisiaj dodałaś ♥
    Kocham i czekam na nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha śpiewający Jerry mnie rozwalił, a szczególnie przy:
    ''Hakuna matata, jak cudownie to brzmi!''
    Rozdział Wspaniały! .♥.
    Już nie mogę się doczekać n e x t a ! .♥.
    Nie chciałabyś dodać jutro albo dzisiaj???

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział ;D
    Nie chciałabym słyszeć Jerry'ego na żywo -.-
    Mam nadzieję, że Jack zbliży się do Kim podczas wyjazdu. No w końcu będą w PARYŻU !!!
    Dziękuję ci skarbie za to ;*
    Też cię kocham ♥♥♥
    Czekam na kolejny cudowny, magiczny i nieziemski rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuper, a co się dzieje z Ally i Austinen? Dlaczego nie jadą z nimi? Nie mogę się doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział GENIALNY!!!!!!
    Jerry mnie normalnie rozwala ze śmiechu he he:)
    Z niecierpliwością czekam na next<3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie piszesz rozdział ekstra troche było mi smutno że kim i grace wyprowadziły się z akademika ale już się z tym pogodziłam :D

    OdpowiedzUsuń